Bigomania
Wysłany: 22 Styczeń 2011, o 08:52
Coraz więcej młodziaków, pod wpływem transmisji telewizyjnych ze zmagań „strongmanów", ulega fascynacji ich możliwościami. A potem, ostrzyżeni na „zero", wystają przed domowymi zwierciadłami, prężąc dumnie wątłe muskuły, sprawdzając co kilka dni obwód swoich bicepsów i „kaloryfer" wklęsłej klatki piersiowej. I najczęściej, niestety, przed lustrem przeżywają spory dyskomfort, jako że daleko im jeszcze do dwu metrów wzrostu, ponad stukilogramowej masy ciała i czterdzie-stopięciocentymetrowych bicepsów! Wielu, zapewne, popadłoby w zniechęcenie, ale kiedy popatrzą, jeden z drugim, krytycznym wzrokiem na wydatny brzuszek stryja albo ojca - ci, najczęściej, tłumaczą się naiwnie, że to tylko opadła tarczyca! - zaraz powraca im ochota, aby raz jeszcze pobiec na siłownię i poćwiczyć. A potem pomarzyć o karierze trzykrotnego mistrza świata Islandczyka Magnussona albo naszego rodzimego
Pudzianowskiego.
Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie pokusa osiągnięcia wyniku za wszelką cenę. Bo kiedy ciało zaczyna panować nad człowiekiem, grozi mu tzw. BIGOMANIA Oto bowiem całkiem przystojny młodzian, zapatrzony w takowego „strongmana", zaczyna na siłowni rzeźbić swoje cielsko, aż do granic... nienawiści. Tak, nienawiści do własnego ciała. Jest to syndrom podobny do dramatu przeżywanego przez anorektyczki, które pragną upodobnić się do wątłych modelek, prezentujących na wybiegach kiecki, które, tak naprawdę, najlepiej prezentują się na... wieszakach w szafie!
Ale żartów nie ma, bo często treningi na siłowni wspierane są rozmaitymi sterydami, a młody „paker" uparcie głosi, że nie ma żadnych dowodów, iż sterydy mają negatywny wpływ na organizm. Po niedługim czasie systematycznego „koksowania" się „witaminkami" młodziakowi powiększa się wątroba, wysiadają nerki, pojawiają się gruczolaki, nadciśnienie i stan przedzawałowy. A przyrostowi masy i tak nie towarzyszy wzrost siły, toteż zamiast superatlety, pozostaje nam nieszczęsny, sflaczały mutant, który jest zaprzeczeniem mocy ciała.
Pudzianowskiego.
Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie pokusa osiągnięcia wyniku za wszelką cenę. Bo kiedy ciało zaczyna panować nad człowiekiem, grozi mu tzw. BIGOMANIA Oto bowiem całkiem przystojny młodzian, zapatrzony w takowego „strongmana", zaczyna na siłowni rzeźbić swoje cielsko, aż do granic... nienawiści. Tak, nienawiści do własnego ciała. Jest to syndrom podobny do dramatu przeżywanego przez anorektyczki, które pragną upodobnić się do wątłych modelek, prezentujących na wybiegach kiecki, które, tak naprawdę, najlepiej prezentują się na... wieszakach w szafie!
Ale żartów nie ma, bo często treningi na siłowni wspierane są rozmaitymi sterydami, a młody „paker" uparcie głosi, że nie ma żadnych dowodów, iż sterydy mają negatywny wpływ na organizm. Po niedługim czasie systematycznego „koksowania" się „witaminkami" młodziakowi powiększa się wątroba, wysiadają nerki, pojawiają się gruczolaki, nadciśnienie i stan przedzawałowy. A przyrostowi masy i tak nie towarzyszy wzrost siły, toteż zamiast superatlety, pozostaje nam nieszczęsny, sflaczały mutant, który jest zaprzeczeniem mocy ciała.