KONKURS - Najśmieszniejsza historia prosto z siłowni!
Wysłany: 12 Grudzień 2015, o 15:00
Upalne czerwcowe popołudnie, żar lał się z nieba, a perspektyw na zrobienie czegoś pożytecznego brak.. Z racji że była to środa, w moim planie oznaczało to robienie pleców. Po skończonym martwym ciągu, wiosłowaniu sztangą i podciąganiu przyszedł czas na 5, jak się okazało ostatnich dla mnie serii na przestrzeni kolejnych kilku tygodni. Podpiąłem drążek, wyregulowałem ciężar.. Pierwsze 4 serie jak z bicza strzelił. Na dobicie, postanowiłem zarzucić ciężar o jaki nigdy, oceniając racjonalnie z perspektywy czasu bym się nie pokusił. Z racji tego właśnie ciężaru technika pozostawiała wiele do życzenia i bardziej wyglądało to na szarpany ruch ku dołowi.. wtem, przy bodajże 3 ruchu zdążyłem tylko poczuć, że poszło coś za lekko, a ocknąłem się już w trakcie świecenia latarką w oczy przez lekarza pogotowia Okazało się, że z racji na słabe i wyeksploatowane mocowania (haczyk od drążka, do tego przy początku linki), przy mocnym szarpnięciu po prostu nie wytrzymały i się zerwały! Drążek w głowę uderzył z taką siłą, że mogłem czuć się jedynie tak: , następnego dnia wyglądałem tak: , historie zakończyłem z guzem większym od bicepsa Burneiki, lekkim wstrząśnieniem mózgu i 3 tygodniami odpoczynku Od tamtej pory skrupulatnie sprawdzam każdy wyciąg nim zacznę cokolwiek na nim robić, a także zyskałem przydomek "władca wyciągu"