generalnie nie jestem dietetykiem i nie mam zadnego doswiadczenia treningowego (ksztalce sie na razie i zbieram przede wszystkim na diete), takze prosze brac moje wypowiedzi z dystansem. Wszystko, co (wydaje mnie sie) wiem, dowiedzialem sie z tego forum, za co wam dziekuje.
Rozgladalem sie za programem cwiczen i natrafilem na P90x. Jest to trening splitem (pon: klatka/plecy, sr: ramiona/barki, pią: nogi/pleci, wt/czw: aeroby, ostatni tydzien miesiaca faza wypoczynkowa) i zaklada trenowanie w domu (brak silowni, czyli podstawowych cwiczen: wyciskania lezac, martwego ciagu czy przysiadow). To jednak nie dzial na watpliwe zalety tych rozwiazan.
Fascynuje mnie natomiast ich plan posilkow. Mamy do czynienia z 3 fazami (kazda po miesiacu, caly program trwa 90 dni):
Phase I (day 1 - 30) - Fat Shredder Phase - 50/30/20 (b/w/t)
Spotykam sie z opiniami, iz ta faza jest zle nazwana, poniewaz glownym celem powinna byc budowa tkanki miesniowej, a nie pozbywanie sie tluszczu. 50% bialek wydaje sie byc (dla mnie) zabojstwem.
Phase II - (days 31-60) - Energy Booster Phase - (40/40/20) - Teoretycznie wiecej energii aby podejsc do trenigow w drugim miesiacu.
Phase III (days 61-90) - Endurance Maximizer - (20/60/20) - Cialo przywyczajone do treningow, najwiekszy wycisk.
Co sadzicie o tym rozwiazaniu? Najchetniej przeszedl bym od razu do 3 fazy (zalecane na tym forum 2/6/1,5 bwt), gdyz dla 23-letniego ektomorfika wazacego 67kg przy 180cm wzrostu magicznym slowem jest masa.
[Off-Topic]
Gdybym znal sie na poszczegolnych partiach miesni, to najchetniej wybral bym najlepsze cwiczenia z calego tygodnia i zrobil z nich trening fbw
I zamiast aerobow wrzucil program interwalowy (?) Shaunt T's Insanity.